swoją metodę leczenia. Szok przecież ojciec zastosował, prawda? Ale jaki konkretnie?

  • Oda

swoją metodę leczenia. Szok przecież ojciec zastosował, prawda? Ale jaki konkretnie?

25 June 2022 by Oda

– No, co to, to nie – zaoponował ostro Mitrofaniusz. – Najpierw kolacja. I proszę posłać po Pela... po Polinę Andriejewnę. Gdzież to się ona zapodziała? – Pani Lisicyna wyjechała – odpowiedział z roztargnieniem Donat Sawwicz i potrząsnął głową. – Nie, stanowczo nie słyszałem i nie czytałem o niczym podobnym! Nawet w „Jahrbuch fur Psychopathologie und Psychotherapie”! – Dokąd wyjechała, kiedy? – Jeszcze za dnia. Poprosiła, żeby ją odwieźć do hotelu. Chciała coś ojcu powiedzieć, ale nie została wpuszczona. Ach, prawda. Przedtem pisała coś u mnie w gabinecie. Prosiła, żebym przekazał waszej przewielebności kopertę i jakąś torbę. Kopertę mam przy sobie, wsadziłem ją do kieszeni. Tylko do której? A torba jest za drzwiami, w poczekalni. Asystent, nie czekając, aż go poproszą, już niósł torbę – wielką, ceratową, na oko niezbyt ciężką. Póki Donat Sawwicz klepał się po niezliczonych kieszeniach, władyka grzebał w torbie. Wyciągnął z niej wysokie kauczukowe buty, elektryczną latarkę niezwykłej konstrukcji (zasłoniętą metalowymi tarczkami z drobnymi dziurkami) i zwiniętą czarną szmatę. Rozwinął – okazało się, że to czarny habit z kapturem, którego brzegi były niedbale ściągnięte surową nitką. Na piersi rozcięty, żeby można było odrzucić na plecy, a sam kołpak zszyty bokami, z wykrojonymi dwiema dziurkami na oczy. Mitrofaniusz niepewnie wsunął palec najpierw w jedną dziurkę, potem w drugą. – No jak, panie doktorze, znalazł pan list? Proszę mi dać. Nałożył pince-nez, burknął, otwierając zaklejoną kopertę: – Od rana nic innego nie robimy, tylko listy pewnej osoby czytamy... A to ci naskrobała jak kura pazurem. Widać bardzo się spieszyła... Jeszcze jeden list Rozumiem, Ojcze, że zajrzałam do Ciebie nie w porę. Wiadomość mam ważną, ale Ojca działanie po stokroć jest ważniejsze. Oby Bóg dopomógł Ojcu przywrócić panu Matwiejowi utracony rozum. Gdyby się udało, znaczyłoby to, że prawdziwy z Ojca czarodziej i cudotwórca. Proszę mi wybaczyć, że nie doczekałam się i znów postępuję samowolnie, ale przecież nie wiem, jak długo potrwa prowadzona przez Ojca kuracja. Mówił Ojciec, że może nawet cały tydzień, a tyle czekać naprawdę nie sposób. Myślę, że w ogóle czekać nie wolno, bo jeden Pan Bóg wie, co temu człowiekowi w głowie siedzi. Chociaż piszę w pośpiechu, postaram się mimo wszystko trzymać kolejności wydarzeń. Czekając na Ojca, niespokojna o zakończenie tej trudnej (a może i nierozwiązywalnej?) sprawy, nie umiałam znaleźć sobie miejsca. Zaczęłam kręcić się po pawilonie – najpierw po samej tylko pracowni, potem i po innych pokojach, co oczywiście było z mojej strony nieładne, ale wciąż dręczyły mnie słowa doktora Korowina, że nie widział Lampego już od kilku dni. Pacjenci kliniki przebywają, rzecz jasna, na wolności, ale mimo wszystko to trochę dziwne. W dodatku przyszło mi do głowy, że skupiwszy się zbytnio na ojcu Izraelu i Wyspie Rubieżnej, prawie zupełnie spuściłam z oka lecznicę, lekceważąc tym samym hipotezę, że przestępcą jest któryś z jej mieszkańców. A tymczasem, jeśli przypomnieć sobie noc, kiedy Czarny Mnich napadł na mnie, to nasuwa się ta właśnie wersja. Po pierwsze – kto mógł wiedzieć o szczudłach chorobliwie dbającego o czystość pacjenta i o tym, skąd można je sobie pożyczyć? Tylko człowiek dobrze znający przyzwyczajenia mieszkańców kliniki i położenie budynków. Po drugie, kto mógł wiedzieć, gdzie przebywa pan Matwiej, żeby straszyć go po nocach? Odpowiedź taka sama. I po trzecie – znów tylko ktoś mający coś wspólnego z kliniką mógł bez przeszkód wielokrotnie nachodzić Lentoczkina w oranżerii (przecież ze słów Aleksego Stiepanowicza wynikało jasno, że Czarny Mnich go odwiedzał), a potem zabić biednego chłopca i wynieść ciało. Co prawda, mógł to zrobić również ktoś z zewnątrz – przecież ja dostałam się do oranżerii tak, że nikt nie zauważył – ale najłatwiej by to przyszło komuś z miejscowych. Czy fizykowi też coś się stało? – zaniepokoiłam się. Może zobaczył coś, czego nie

Posted in: Bez kategorii Tagged: przepis na biały lukier, wzorki na paznokciach jak zrobić, czy warto robić makijaż permanentny brwi,

Najczęściej czytane:

Jego oczy nagle rozbłysły, jakby pytanie Pii obudziło

w nim nadzieję. - Porozmawiaj z Jennifer. Nie siedzi w obozie uchodźców, ale nadal działa. I bardzo dużo robi. Możesz pójść tą drogą. ... [Read more...]

obowiązki. Sprzątanie po

koi, zmienianie pościeli, pranie, prowadzenie księgowości i dziesiątki innych rzeczy. Takie było jej życie. Modne stroje, fryzury, makijaż - ... [Read more...]

- Z przyjemnością.

Gdy znajdowała się w połowie drogi do salonu, w progu stanął Sin, a krok za nim Crispin Harding. Obaj dyskretnie obserwowali lady Jane Netherby. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 112.opole.pl

WordPress Theme by ThemeTaste