- Och, nie słyszałam, jak wchodziłas po schodach.
- Najwyrazniej - stwierdziła Marla sucho. Usiadła na sofie z Jamesem na reku i podała mu butelke. - Ale kontynuuj, prosze. To fascynujace - dodała sarkastycznie. - Wiec w jaki sposób Nick miałby nam pomóc? - Niech zgadne - wtracił sie Nick. - Alex i ja zawsze bylismy rywalami, wiec pomyslałas, ¿e jesli wróce i oka¿e choc cien zainteresowania Marla, Alex zda sobie sprawe, i¿ jego ¿ona jest bezcennym skarbem. - Zaraz, nic takiego nie powiedziałam - odparła Eugenia, ale spusciła wzrok. - Mamo, mam racje, prawda? - Nick patrzył na nia z niesmakiem. -A gdyby twój plan odniósł skutek odwrotny od zamierzonego? A gdybym w rezultacie znowu zszedł sie z Marla? Jak bys sie wtedy czuła? Marli serce waliło jak młotem, Eugenia, blada jak sciana, przenosiła wzrok kolejno z jej twarzy na twarz Nicka. - Ale oczywiscie... oczywiscie... nic takiego nie mogłoby sie naprawde wydarzyc - powiedziała bez przekonania. - Marla ma dzieci, a ty... ty masz ten swój wypaczony kodeks etyczny... Zawsze przysiegałes, ¿e nigdy nie zwiazałbys sie z ¿adna zame¿na kobieta, wiec pomyslałam... - Szlag by to trafił. Kim ty jestes, ¿eby bawic sie w Boga? - Nick jednym haustem opró¿nił swoja szklanke, po czym ze złoscia rozgryzł kostke lodu. - I dlaczego wtracasz sie w nie swoje sprawy? - spytała Marla, patrzac Eugenii prosto w oczy. Trzesła sie ze złosci. - Kim jestes, ¿eby robic takie rzeczy? 364 - Kims, kto przedkłada rodzinna solidarnosc ponad wszystko inne -powiedziała Eugenia wyniosle. - Alex oskar¿ał mnie, ¿e jestem zimna i nieustepliwa, aleja tylko chce tego, co jest najlepsze dla nazwiska Cahill. - Nie mo¿esz rzadzic moim ¿yciem - powiedział Nick. - Ani Marli, ani Aleksa, jesli ju¿ o to chodzi. Niczego sie nie nauczyłas? Ojcu te¿ próbowałas mówic, co ma robic, i nic dobrego z tego nie wyszło, prawda? Im krótsza miał smycz, tym bardziej chciał sie z niej zerwac. Ustawiczne zakazywanie mu picia powodowało tylko, ¿e wlewał w siebie coraz wiecej alkoholu. Nikt nie lubi, ¿eby go kontrolowac, mamo. Taka ju¿ jest ludzka natura. Wargi Eugenii dr¿ały, w oczach błysneły łzy, powstrzymała je jednak, uparcie wpatrujac sie w zatoke. W koncu odwróciła sie sztywno. - Zobaczymy sie na kolacji - powiedziała, po czym z godnoscia opusciła salon. - Powinienem był sie domyslic - mruknał Nick. Spojrzał na Marle, a jego wzrok przywiódł jej na mysl oczy schwytanego w potrzask zwierzecia. - Cholera. Z holu dobiegło głosne trzasniecie frontowych drzwi. Kilka sekund pózniej rozległy sie głosne kroki i na schodach pojawiła sie Cissy w wysokich butach, d¿insach i sportowej bluzie. Miała potargane włosy i zarumienione policzki. Nie weszła do salonu, tylko od razu ruszyła na góre. - Własnie na to czekałam - powiedziała Marla, podajac