Nic się nie dzieje - powiedziała na głos, ale nie odrywała oczu od lusterka.
Zbliżając się do Bad Luck, zwolniła do wymaganej prędkości i spodziewała się, że jadący za nią samochód ją dogoni. Jednak zanim zdążyła mu się przyjrzeć w ulicznym świetle, wóz skręcił, zapewne zgodnie z pierwotnym zamiarem kierowcy. - Daj już spokój - mruknęła do siebie. Zazwyczaj nie była taka przeczulona i niechętnie dawała wiarę spiskowym teoriom. Być może to przewrażliwienie było spowodowane spotkaniami z Nevadą, śmiercią Caleba i bezowocnymi poszukiwaniami Elizabeth. Musiała wybrać inną metodę działania i zacząć szukać nie tam, gdzie szukała. Kiedy wjechała na teren Bad Luck, przyglądała się małej, zakurzonej mieścinie, w której dorastała - miasteczku pełnemu tajemnic i kłamstw, zwartej społeczności przyjaciół i wrogów. Przejechała obok apteki i hurtowni pasz, a potem skręciła w prawo i minęła sklep Estevana. Wciąż był otwarty, sączyła się z niego hiszpańska muzyka. Zza drzwi wyłoniła się Vianca. Zapaliła papierosa i podniosła nogę, opierając się jak bocian o jedno z okien. Zaciągnęła się papierosem, strzepnęła popiół i zapatrzyła się ponuro przed siebie. Shelby jechała dalej. Prawdę mówiąc, sklep Estevanów niewiele się zmienił przez tych dziesięć lat od śmierci Ramóna Estevana. Shelby próbowała sobie wyobrazić, co dokładnie wówczas zaszło. Z tego, co wiedziała, tamtej nocy Ramón pracował sam i czekał, aż zmieni go syn, Roberto. Vianca pracowała wieczorem, a potem pojechała do domu, żeby się zobaczyć z matką, ale wróciła tuż przed spodziewanym przyjściem Roberta. Porozmawiała z ojcem, a później, zanim pojawił się Roberto, Ramón poszedł na zaplecze, żeby wypalić papierosa... i widziano go prawie trzy godziny później. Jego ciało znaleziono na wysypisku za warsztatem mechanika Walta Sawyera, w odległej o kilkaset metrów uliczce. Kula kaliber 38 utkwiła głęboko w mózgu. Narzędzia zbrodni nie udało się znaleźć. 124 Według sędziego, który opowiedział Shelby, co się stało, w sprawie tego morderstwa przesłuchano kilkudziesięciu podejrzanych i świadków. Wprawdzie Ramón odniósł duży sukces i wybijał się w latynoskiej społeczności, to jednak nie cieszył się powszechnym uznaniem. Ponoć był chorobliwie skąpy i miał bardzo wybuchowy temperament, przez co narobił sobie wielu wrogów. Mało kto odważyłby się wejść Ramónowi w drogę. Niektórzy biali w miasteczku uważali go za zarozumialca i nie mogli przeżyć tego, że Estevan wraz z rodziną całymi dniami pracuje i dużo zarabia, podczas gdy im, nie tak zaradnym, wiodło się mamie. Sukces Ramóna Estevana niejednego kłuł w oczy. Ross McCallum głośno manifestował swoją niechęć do tego „zasmarkanego meksykańskiego brudasa”. Przed laty Badger Collins wybił szybę w jednym z okien sklepu, a Nell Hart, kelnerka z miejscowego baru, musiała uciekać z Bad Luck, bo potajemnie umawiała się z Ramónem na randki. Została wyklęta nie dlatego, że Ramón miał żonę, ale dlatego, że był z pochodzenia Meksykaninem. Taki wstyd dla białej dziewczyny! Uprzedzenia były nieodłączną częścią życia w Bad Luck. Nawet ojciec Shelby, sędzia, zobowiązany wymierzać sprawiedliwość bez względu na rasę, kolor skóry czy wyznanie obywateli, wyraził dezaprobatę dla zachowania Nell. Oczywiście, wszystko to działo się wiele lat temu, kiedy Shelby była małą dziewczynką, jeszcze zanim umarła jej matka. Od tamtego czasu trochę się pod tym względem poprawiło. Ale nawet teraz, pod fasadą dobrych manier i politycznej poprawności, w miasteczku wciąż żyły zadawnione urazy i nietolerancja. Fanatyzm nie znika z dnia na dzień. Shelby zatrzymała samochód, skręciła w prawo i minęła sklep z artykułami żelaznymi i zakład elektryka, a potem zwolniła i dotarła do dziwacznej, dwupoziomowej, równie starej jak samo Bad Luck budowli przy Liberty Street. Mieściły się tu biura jej ojca. Podjechała na wolne miejsce parkingowe i, zostawiając silnik na jałowym biegu, zastanawiała się, jakie sekrety kryje ten stary gmach. Podejrzewała, że nie będzie jej dane wejść do środka, mimo to wysiadła z wozu i sprawdziła zarówno frontowe, jak i tylne drzwi. Były zamknięte na klucz, a małe nalepki na oknach ostrzegały, że obiekt jest chroniony. No cóż, będzie musiała poczekać. Ale nie da za wygraną. Jeszcze nie. Pojechała do sklepu Estevanów, jedynego czynnego o tej porze, weszła do środka i zapłaciła za kawę z samoobsługowego automatu. Za kasą stała Vianca. - Coś jeszcze? - zapytała niby obojętnie i zacisnęła czerwone wargi. Gdyby spojrzenie mogło zabić, Shelby już spoczywałaby w trumnie. Vianca podała jej jednorazowy kubek. - To wszystko... nie, chwileczkę. - Shelby nie jadła od wielu godzin, ale z wrażenia zapomniała o głodzie i dopiero teraz zaburczało jej w żołądku i nie mogła się oprzeć eksponowanym przy kasie słodyczom. Chwyciła torebkę orzechowych cukierków M&M. - Proszę jeszcze to doliczyć. - Si. - Vianca wstukała kod, szybko poruszając idealnie wypielęgnowanymi paznokciami po klawiaturze. Cały