Dotarł do windy. Gęsto wypełniona, zatrzymywała się na każdym piętrze między pierwszym a szóstym. Wreszcie wydostał się z kabiny i już po chwili stanął przed pokojem Lily.

  • Oda

Dotarł do windy. Gęsto wypełniona, zatrzymywała się na każdym piętrze między pierwszym a szóstym. Wreszcie wydostał się z kabiny i już po chwili stanął przed pokojem Lily.

25 June 2022 by Oda

Z bijącym sercem pchnął uchylone drzwi i zatrzymał się zdumiony. Oczekiwał najgorszego - że na przykład przeszła następny atak i ponownie otarła się o śmierć - tymczasem jego Lily siedziała w pościeli i śmiała się w najlepsze. Chichotała niczym pensjonarka, słuchając opowieści Glorii o którymś z jej szkolnych wyczynów. Santos odetchnął z ulgą. Nigdy nie widział Lily tak uszczęśliwionej. Od dawna nie słyszał, żeby zaśmiewała się tak radośnie. Potrząsnął głową. Dopiero co przeszła poważny atak serca, a tu cała promienieje. Dostrzegła go i posłała mu cudowny, zapierający dech w piersiach uśmiech. Poruszony do głębi, poczuł nieznaną dotąd lekkość. Dawno temu poprzysiągł sobie, że będzie się opiekował Lily, że będzie ją chronił bardziej niż własną matkę. Dotrzymał przysięgi. - Victor - zawołała, wyciągając do niego dłoń. - Przyszedłeś w samą porę, żeby posłuchać o pierwszym recitalu pianistycznym Glorii. Podszedł i wziął ją za rękę. - Nie mogę się doczekać. - Z uśmiechem pocałował ją w policzek. - Wyglądasz cudownie. - I czuję się cudownie. Doktor powiedział, że niedługo będę mogła wrócić do domu. Może nawet jutro. - Jutro? - zerknął na Glorię, a ta skinęła głową. - To wspaniale. - Jestem starym, twardym ptaszyskiem. - Zgadza się - przytaknął, śmiejąc się. - Nigdy nie popuszczałaś mi cugli. - Ty łobuzie! - Lily roześmiała się i poklepała go po ręku. - Tak ci popuszczałam cugli, że mało brakowało, a zszedłbyś na złą drogę. - Odwróciła się do Glorii i zaczęła opowiadać, jak to odkrywszy, że Santos wymyka się nocą do dziewczyny, pozamykała wszystkie okna i drzwi, zmuszając go o trzeciej nad ranem do użycia dzwonka. - Był okropnie zdziwiony - mówiła - a ja tylko słuchałam, jak chodzi od okna do okna, sprawdzając wszystkie po kolei. Wreszcie z nietęgą miną stanął przed drzwiami frontowymi. - Uważałem się za sprytnego - odrzekł wesoło. - Nie miałem pojęcia, że Lily jest sprytniejsza. Cały czas myślałem, że pomyliłem okna. Posypały się kolejne anegdoty, żartobliwe wspomnienia, dowcipy. Wreszcie Lily oczy same zaczęły się zamykać. - Jeżeli chcesz odpocząć - powiedział Santos do Glorii - ja tu posiedzę. Pokręciła głową. - Zostanę jeszcze trochę. W hotelu nic się nie dzieje, a gdyby co, mój menedżer wie, gdzie mnie szukać. - Chciałbym to samo powiedzieć o swoim wydziale - mruknął zniechęcony i zasępił się na moment. Od ostatniego ataku Śnieżynki minęło dziewięć tygodni. Obawiał się, że morderca zniknął z miasta. Nawet media zaczęły spekulować, że gra skończona, przynajmniej w Nowym Orleanie. Niedoczekanie. Musi dostać tego człowieka, powstrzymać go. Musi dowiedzieć się, czy to on zamordował jego matkę. Gloria spostrzegła jego ponurą minę. - Coś się stało? Coś niedobrego? - Nic się nie stało. I w tym rzecz. Nie rozumiała, o czym mówi. - Jeżeli musisz iść, powiem Lily... - Nie, mam trochę czasu. - Podszedł do drzwi. - Zadzwonię tylko do Jacksona i przyniosę kawę z automatu. Chcesz coś? - Dzięki. Potem sobie kupię. - Daj znać, jeżeli Lily się obudzi. - Dobrze. Wyszedł na korytarz, uśmiechając się na wspomnienie opowiedzianej przez Lily historyjki. Tak go rozbawiła, tak serdecznie zaśmiewali się całą trójką, że na chwilę zapomniał o swoim braku zaufania i dystansie do Glorii. O tym, że są wrogami. - Santos! Obejrzał się. Korytarzem szła Liz z bukietem kwiatów. Ruszył jej naprzeciw. - Liz? - Pochylił się i pocałował ją lekko. - Co tutaj robisz? - Przyszłam odwiedzić Lily. - Pokazała na bukiet. - Nie w porę? - Skądże - uśmiechnął się z przymusem. Nie mówił jej dotąd o Glorii ani o tym, co ją łączy z Lily. Odgadując ewentualną reakcję, postanowił nie poruszać tematu. Powinien był jednak przewidzieć, że Liz przyjdzie do szpitala. - Jest nieprzytomna? - spytała. - Słyszałam, że już... - Śpi - przerwał jej i znów się uśmiechnął. - Och... - Liz wyglądała na rozczarowaną. Zerknęła ponad jego ramieniem na drzwi, z których wyszedł, potem znowu na niego. - Rzadko ostatnio cię widuję. Santos wsunął ręce do kieszeni. - Mam urwanie głowy. Choroba Lily, sprawa Śnieżynki, wszystko równocześnie. - Przeprosiny wypadły blado, nawet w jego własnych uszach. Niezależnie od tego, jakie kierowały nim powody, od zawału Lily nie czuł naglącej potrzeby zobaczenia Liz. - W porządku. Rozumiem. Pamiętam, jak to było, kiedy mój ojciec znalazł się w szpitalu. Nie gniewaj się. Po prostu stęskniłam się za tobą, to wszystko. Czuł się podle, nie potrafił odwzajemnić jej pragnień, jej czułości i troski. Za bardzo lgnęła do niego, by mógł ją pokochać. Czuł się także w jakiś sposób za nią odpowiedzialny i tego nienawidził jeszcze bardziej. Wziął ją za rękę. - Lily wróci do domu i wszystko się uspokoi. - Jak z nią? - Dobrzeje. W zadziwiającym tempie. Zdaniem lekarza jest już na tyle silna, że niedługo ją wypiszą. Być może nawet jutro. - Żartujesz? To cudownie! - Niewiarygodne, prawda? A już myślałem, że po niej. - Cieszę się twoim szczęściem. - Liz uśmiechnęła się, chociaż Santos wyczuwał sztywność w jej zachowaniu. Podała mu kwiaty. - Podeślę jej trochę jedzenia. Odezwij się, jak będziesz miał chwilę. - Jasne. Dzięki. - Jeżeli mogę zrobić coś jeszcze... wystarczy, żebyś powiedział. - Dzięki - powtórzył i skinął głową.

Posted in: Bez kategorii Tagged: piotr polk wiek, czy zwierzęta mają sny, agata młynarska sylwia mor,

Najczęściej czytane:

- To koniec - oświadczyła, odkładając książkę na półkę. -

Babcia będzie musiała znaleźć na jutro nową książkę. Czy polubiłeś Lizzie, Amy i Mikeya? - spytała, głaszcząc syna po główce. - Tak, fajnie się razem bawiliśmy. ... [Read more...]

uczyć ...

samokontroli. Podała mu kluczyki, a on wrócił myślami do chwili obecnej. - Nie wzięłam wszystkiego, bo nie zdąŜyłam się spakować - powiedziała ... [Read more...]

pokojoną, żeby nie powiedzieć przerażoną, rosnącą liczbą gości, spytała więc lady Helenę, czy mogłaby w czymś pomóc. ...

- Naturalnie, moja droga - odparła z roztargnieniem dama kobieta i zaraz o tym zapomniała, zajmując się psami. - Pongo, zejdź stamtąd! Clemency przyjęła to jako zgodę. I dobrze zrobiła, bo zszedłszy do kuchni, zastała tam rozhisteryzowaną panią Marlow, która była już skłonna złożyć wymówienie. Clemen¬cy ze wszystkich sił starała się ją uspokoić. - Mam trochę doświadczenia w urządzaniu przyjęć, pani Marlow - powiedziała. - Jeśli mogę czymś służyć, proszę mnie o wszystko pytać. Jestem do pani dyspozycji. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 112.opole.pl

WordPress Theme by ThemeTaste