przepis na bialy lukier
ani trochę. - Hmm. Uznałem, że przynajmniej powinieneś je znać. Reszta to nie moja sprawa, choć mam pewną teorię na temat twoich motywów. - Jesteś dziś w świetnej formie - stwierdził Balfour z lekką irytacją. Na ogół kiedy dawał do zrozumienia, że chce zostawić w spokoju jakiś temat, rozmówca natychmiast stosował się do jego życzenia. - Istotnie. - Przedstaw mi więc swoją teorię, Robercie. - Według mnie twoja kuzynka, choć miła z wyglądu, jest taką harpią, że potrzebujesz kogoś, nawet okrytego niechlubną sławą, z kim towarzystwo mogłoby ją porównać. Dlatego znalazłeś pannę Gallant. A znając ciebie, oprócz tego, że jest osławiona, musi być również oszałamiająca. Lucien wzruszył ramionami. - Jestem genialny. - Przebiegły. - Też. Właściwie bardziej mu się podobała wersja przyjaciela niż prawda. Wolał uchodzić za bezwzględnego i podstępnego niż za mięczaka, jakim się stawał przy pannie Gallant. Ona też zgodziłaby się z Beltonem. Ostatniego wieczoru nie zachował się jak romantyk. - Gdybym wcześniej znał te plotki, nie przegapiłbym kolacji u Howardów - ciągnął Robert. - Z następnego przyjęcia nikt nie zrezygnuje. Zakładam się o tysiąc funtów. - Czuję się rozczarowany. Sądziłem, że wabikiem będzie moja kuzynka, a nie jej guwernantka. - Dobrze wiedziałeś, że przyciągniecie tłumy. I bardzo bym chciał, żebyś od tej pory dopuszczał przyjaciela do swoich małych sekretów. - Nie mam żadnych. - Przyjaciół czy sekretów? Lucien się uśmiechnął. - Właśnie. 8 Alexandra zastanawiała się, czy lord Kilcairn słyszał plotki. Jeśli nawet tak, nie raczył jej o tym poinformować. Stała za nim pełna napięcia, gdy kamerdyner anonsował gości przybywających na kolację u Hargrove'ów. Z trudem nad sobą panowała, choć nawet Rosę skorzystała z jej nauk i umiała w takiej sytuacji nie okazywać zdenerwowania ani zakłopotania. - Wszystko dobrze, Lex? - spytała szeptem podopieczna. Musiał ją zdradzać wyraz twarzy, skoro nawet zaabsorbowana sobą siedemnastolatka dostrzegła jej niepokój. - Tak, Rose. Jesteś gotowa? - Mais qui. - Mogliby pomyśleć o otwarciu okna - burknęła pani Delacroix, energicznie machając wachlarzem z kości słoniowej. - Zaraz się tu udusimy. - Najlepiej oszczędzać powietrze, nie mówiąc za dużo, ciociu Fiono - powiedział cicho Lucien. - Jak śmiesz! Alexandra cieszyła się w duchu, że hrabia poprzestaje na dogryzaniu ciotce. Sama nie czuła się na siłach, żeby znosić jego zaczepki. Od poprzedniego ranka prawie jej nie dostrzegał, ale wiedziała, że przez cały czas uważnie ją obserwuje. Trzymając się z tylu, jak przystało guwernantce, uniknęła bezpośredniego powitania z lordem i lady Hargrove. Odetchnęła z ulgą, kiedy ruszyli do salonu. W progu stanęła jak wryta. - Och, jak wspaniale! - wykrzyknęła Rose, chwytając ją za rękę. - Spójrz, otworzyli salę balową i wynajęli orkiestrę! Nie wiedziałam, że będą tańce. Podczas gdy dziewczyna paplała z podnieceniem o balonach i serpentynach,